Blog

A może taniec

sobota, 22 sierpnia 2015

Chcę Cię namówić, abyś tańczyła. Tak dla siebie. Zarezerwuj sobie trochę czasu, zorganizuj miejsce w taki sposób, żebyś mogła swobodnie wykonywać obszerne ruchy, no i oczywiście ulubioną muzykę. Następnie przygotuj odpowiedni strój do tańca. Przebierz się i włącz płytę. Niech muzyka Cię otuli, dotyka, prowadzi. I zacznij swój taniec i niech trwa.

Nie musisz wykonywać skomplikowanego układu, ani precyzyjnych ruchów. Na początek staraj się poczuć jedność z muzyką i wszechświatem. Jeżeli cała sytuacja wyda Ci się nieco sztuczna, to nic. Nie przejmuj się, tańcz. Im szybciej się odprężysz, tym szybciej odczujesz pozytywne efekty tej aktywności. Przeniesie Cię ona w inny świat, do innej rzeczywistości. A przy okazji nabierzesz gracji, pewności siebie, Twoje ruchy staną się bardziej zjawiskowe.

Warto zainwestować czas na taniec. Jeżeli zapragniesz dodatkowych lekcji, zawsze możesz zapisać się do jakiejś szkoły tańca. Wiele kobiet w ten sposób odzyskuje równowagę. Marlena de Blasi opisała to w swojej książce „Tysiąc dni w Toscanii”. Jedna z jej bohaterek opowiadała koleżankom, że gdy ma jakikolwiek kłopot bierze tamburyn i tańczy tarantelę. W tym czasie kobiety starały się pocieszyć swoją przyjaciółkę. Wtedy jedna z nich podwinęła rękawy, podniosła głowę, wyprostowała plecy i mimo swoich siedemdziesięciu lat zaczęła tańczyć tarantelę. Pozostałe wystukiwały rytm i śpiewały, by niebawem dołączyć do tańczącej. Po tańcu pojawił się uśmiech na twarzach wszystkich. Zatańcz i Ty.

Następny wpis:
Magazyn Energii

Powrót na stronę główną bloga