Blog

Samo się nie zmieni, trzeba się zaangażować

wtorek, 11 września 2018

Rozpoczął się wrzesień. Przyjaciółki powoli wciągają się w nowy rytm. Niebawem mają spotkać się w kawiarni, w parku. Jest jeszcze na tyle ciepło, by usiąść na zewnątrz. Można wtedy swobodniej porozmawiać. Pierwsza weszła Karolina. Rozejrzała się i zajęła miejsce przy stoliku na uboczu. Dyskretnie się rozejrzała i zamierzała dzwonić do Ani, kiedy do stolika przyszła kelnerka po zamówienie.

– Na razie proszę cappuccino z syropem karmelowym.

W tym czasie przyszła Weronika, a tuż za nią Ania i powiedziała:

– Asia dzwoniła, że jej nie będzie i mamy same coś postanowić.

– Szkoda, liczyłam na jej pomysły – powiedziała Weronika.

– Ja też – dodała Karolina.

Kelnerka przyniosła cappuccino i zebrała pozostałe zamówienia.

Kobiety zaczęły mówić jednocześnie, mocno gestykulowały, trochę się śmiały, co jakiś czas któraś odbierała telefon. Po godzinie Ania powiedziała:

– Wyciszmy telefony i zajmijmy się wreszcie tematem podstawowym, bo niedługo muszę wracać. Mam koordynować nasze wyzwanie, więc proszę odpowiedzmy sobie na pytania: czy nadal chcemy zmienić reagowanie na toksyczne relacje, nie bać się ludzi, odważnie wypowiadać swoje zdanie, bez względu na to, do kogo się zwracamy? Już dawno planowałyśmy to zrobić, ale odkładamy na nie wiadomo kiedy. Tak jak dzieci zadanie domowe z matematyki. To znaczy ja tak robiłam jak chodziłam do szkoły, bo myślałam że samo się zrobi. Miałyśmy wspólnie pracować, żeby było łatwiej. Ale to nie wyszło. Proszę was o odpowiedź, a później powiem, co powiedziała Asia.

Zapadła cisza. Kobiety sprawiały wrażenie niepewnych, nieco zasmuconych i niechętnych.

– Ja bardzo chciałabym się zmienić. Mam dość swojej wrażliwości i tego, że boję się nawet bliskich, ich opinii na swój temat. Ale nie wiem jak się za to zabrać, trochę też mi się nie chce. Nauczyłam się jakoś radzić sobie ze sobą, a oni ze mną. Nie jest to komfortowe, ale przynajmniej wiem czego się spodziewać. Nie wiem też czy dam radę czasowo i logistycznie, by dostosowywać się do was. – niemal na jednym oddechu powiedziała Weronika, jakby chciała szybko mieć to z głowy.

– Ja podobnie jak Wera – powiedziała Karolina – A ty Aniu?

– Ja mam dość użalania się nad sobą. Trochę mnie wkurzyłyście. Rozumiem, że mogą być trudności logistyczne. Ale dziwię się, że przestało wam zależeć na sobie. Samo się nie zmieni, trzeba się zaangażować. Joanna obawia się, że największą trudnością będzie dogranie terminów. Dlatego proponuje, by każda podjęła wyzwanie, że przez tydzień, albo przez dwa tygodnie, pracuje nad czymś konkretnym i później informuje pozostałe, jak jej wychodzi. Chodzi o to, by nie poprzestawać na słowach, na użalaniu się i traceniu życia. Ja mam takie samo zdanie.

Zapadła cisza. Pierwsza odezwała się Karolina.

– Masz rację, nie chcę starzeć się nieszczęśliwa, albo na koniec życia żałować. Taka metoda bardziej mi odpowiada. Tylko nie wiem od czego zacząć.

– A ja chcę najpierw polubić siebie – powiedziała Weronika.

Powrót na stronę główną bloga