Bieganie w puszczy
czwartek, 9 kwietnia 2015
Wczorajsze spotkanie z Natalią było owocne. Obie wyszłyśmy zadowolone i zaplanowałyśmy kolejne. Wstałam wcześniej, bo dziś mam w planach trening. Lubię biegać rano, bo dodaje mi to energii na cały dzień. Poranek otuliła mgła. Ale słońce powoli rozsuwało jej firanki. Wyruszyłam, gdy się bardziej przejaśniło. W ciągu dwóch pierwszych kilometrów udało mi się obudzić i wszystkie sprawy w mojej głowie zajęły właściwe miejsce.
Biegłam w stronę puszczy. Właśnie dobiegałam do jej skraju. W lesie skręciłam, by w miarę szybko dotrzeć do pewnego urokliwego miejsca. Chociaż w puszczy są same takie. Ale mam swoje ulubione. Aby tam trafić, trzeba przebiec stromą ścieżką w dół. Później dociera się do strumienia, który właśnie w tym miejscu jest szerszy i oba brzegi łączy mostek. Lubię to miejsce. Zwykle zatrzymuję się i przez chwilę uciekam myślami gdzieś daleko. Tym razem też tak zrobiłam, uśmiechnęłam do własnych myśli wsłuchując się w śpiew ptaków i szum potoku. Po chwili pobiegłam dalej. Nie wiem, czy to ja gonię swoje myśli, czy one podążają za mną. Ale nagle spotkałyśmy się. Doznałam olśnienia.
– Tak, to przecież dziś mam spotkanie z panem Adamem. I to w samo południe. Na treningu przecież nie mogę spędzić całego dnia. Czas wracać do domu – powiedziałam do siebie i zawróciłam. Przede mną jeszcze ponad pół godziny biegania, o ile nie stracę szybkości.
Nagle usłyszałam wołanie:
– Ewa!
Czy to mnie ktoś woła? – zastanawiałam się, przecież nie jestem jedyną Ewą.
– Ewa! – znów usłyszałam. Obejrzałam się i osłupiałam…