Czas na zmiany
wtorek, 31 marca 2015
– I to wszystko od razu? Nie wiem, czy się uda? – Natalia trochę się zdziwiła. – Ile czasu przewidujesz na te sesje?
– Ile będzie potrzeba – zaczęłam odpowiadać od ostatniego pytania – zależy od tego na ile sama się zaangażujesz, na ile starczy ci sił – kontynuowałam. – Zmiany na początku, zanim się do nich przystąpi, wydają się fascynujące. Jeśli przystępuje się do nich świadomie, to poruszają wszystkie sfery człowieka. Angażują wyobraźnię, bo trzeba wyobrazić sobie co będzie w kolejnych etapach wdrożeniowych, o ile tak można powiedzieć. Kolejna sfera, to emocje. Od tych miłych, czyli euforii, zachwytu, radości, aż do zniechęcenia, zdenerwowania, złości, albo obwiniania siebie. Zazdrości, że innym lepiej wychodzi. Przydają się siły zarówno fizyczne jak i psychiczne. No i wsparcie bliskich. Przecież oni również odczuwają twoją przemianę i ponoszą jej koszty, ale też korzystają z sukcesu.
– Ojej! – przerwała mi Natalia, trochę spłoszona. – Zupełnie nie wzięłam pod uwagę, że może mi coś nie wyjść. Nie rozważyłam tego ani sama, ani z mężem. To może dziś nie rozpoczynajmy, wrócę do ciebie jak jeszcze raz wszystko rozpatrzę. Tak bardzo cieszyła się z myśli o własnym biznesie, że zapomniała odwiedzić w wyobraźni tę ciemną stronę, czyli przeliczyć rachunki.
– Ale dziś nie rozkręcasz biznesu, nie zakładasz go, ani nie zamykasz. Dziś zrobimy pierwszy krok. Obejrzymy twój pomysł z różnych stron. Właśnie po to umówiłyśmy się na spotkanie – starałam się ją uspokoić.
– Tak, masz rację, przyda mi się twoje spojrzenie. Wiesz chyba za długo tkwiłam w swojej spokojnej egzystencji, że teraz z byle powodu tracę głowę.