Czerwone usta i paznokcie
czwartek, 17 września 2015
– Coś szalonego… A dlaczego ja mam robić coś szalonego? Jestem poważną kobietą, jestem matką. Do czego mnie namawiasz? – dopytywała się Izabela. A właściwie broniła się.
– Uczepiłaś się tych szaleństw, sama masz dzieci, swoje lata. Chyba już rubikon przekroczyłaś? – dorzuciała jeszcze tych kilka słów. W końcu przestała. Usiadła w fotelu, do ust zbliżyła filiżankę z kawą. Zamyśliła się.
Zza ściany dobiegała muzyka, sąsiad grał na wiolonczeli. Spojrzała na mnie i zaczęła mówić już spokojniejszym głosem.
– Wiesz, ja boję się zrobić coś szalonego. A twoje pytanie obudziło we mnie tęsknotę za robieniem tego co w duszy mi gra. Trochę obawiam się czy dam radę, czy wystarczy mi odwagi. A z drugiej strony jak inni to ocenią i co będą mówić. Zazdroszczę tym, którzy nie zwracają na to uwagi i podążają za swoimi pragnieniami. Zazdroszczę im tej siły – trochę się zasmuciła.
– Nie namawiam cię przecież do robienia czegoś złego. „Coś szalonego”, to znaczy coś czego nie robisz na co dzień. Nie sugeruję abyś jutro skoczyła ze spadochronem. Wystarczy coś, czego dotąd może nie robiłaś, ale myśl o tym co jakiś czas do ciebie powraca. No i oczywiście masz możliwości, by tego dokonać. W ten sposób przełamiesz rutynę a może przy okazji odkryjesz coś ciekawego. Nie zastanawiaj się co powiedzą inni, szkoda czasu i energii. Poza tym wcale nie muszą ocenić cię negatywnie – dodałam.
– Wiesz, na początek zacznę malować usta i paznokcie na czerwono. Do tej pory chciałam być jak najmniej zauważalna, żeby mieć spokój. Ale właściwie tego spokoju nie miałam. Dziękuję i do zobaczenia.
Pożegnała się i wyszła. Jakby chciała zdążyć zanim straci odwagę i ochotę.