Kiitos, hei, hyvää matkaa
poniedziałek, 8 czerwca 2015
Nie wiem, jak długo w nocy siedziałam. Popijając herbatę myślałam o różnych ważnych sprawach, które zaplanowałam rozważyć w tak pięknym miejscu. Cisza i niecodzienne jak dla mnie okoliczności przyniosły znakomite efekty.
– Nie muszę śpieszyć się – powtarzałam sobie co jakiś czas, bo jakoś trudno mi było ciągle w to uwierzyć. Po tych słowach zazwyczaj udawało mi się zwolnić. Nagle usłyszałam głos. Zatrzymał się koło mnie mężczyzna w średnim wieku. Miał pogodną twarzą i uśmiechając się coś mówił. Nic go nie rozumiałam, ponieważ po fińsku znam tylko słowa: kiitos, hei, hyvää matkaa.
Pan mówił do mnie już jakąś chwilę. Odwzajemniałam uśmiech, ale zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Postanowiłam przerwać milczenie i odezwałam się najpierw po polsku a później po angielsku. Lubię zagadywać za granicą w ojczystym języku.
Mężczyzna przerwał wypowiedź i otworzył szeroko oczy. Zaczął od nowa, tym razem już rozumiałam o co chodzi. Okazało się, że niedawno mijaliśmy się a teraz jest drugi raz. Przedstawił się i zaczęliśmy rozmawiać. O Finlandii, o Polsce, pochwalił się znajomością nazwisk naszych skoczków narciarskich.
Dowiedziałam się o jego pracy, przeprowadzkach, o tym że jego syn mieszka w Kanadzie. Oczywiście poznałam jeszcze sporo innych szczegółów. Szliśmy razem pewien odcinek drogi. Nie wiem, kto z nas więcej opowiadał. Wcale nie jestem pewna czy to byłam ja.
O Finach mówi się, że są nieśmiali, małomówni. A ja przez cały mój pobyt ciągle spotykałam ludzi, którzy byli nadzwyczaj otwarci i serdeczni. Wielu mieszkańców Asikkala pozdrawiało mnie na ulicy. Naprawdę nie warto ulegać stereotypom, ponieważ na własne życzenie ogranicza się relacje.