Muszę i dam radę
sobota, 25 kwietnia 2015
Jego słowa zabrzmiały bardzo poważnie. A dołączywszy zniecierpliwienie, można przypuszczać, że sprawy które go do mnie sprowadzają są poważne. Nie czekając na grzecznościowe formułki pan Adam od razu przeszedł do meritum.
– Pani Ewo, chyba zupełnie postradałem zmysły. Rano nawet zastanawiałem się, czy może najpierw powinienem umówić się na wizytę do psychiatry? Ale pomyślałem, że jednak nie będę odwoływał naszego spotkania – dodał po chwili.
– Panie Adamie, wejdźmy do biura, zapraszam. Spokojnie opowie mi pan co się wydarzyło. Przyznam, że wzbudził pan we mnie ogromne zaciekawienie – powiedziałam.
Nie chciałam, by natychmiast opowiadał. Pan Adam jest dojrzałym człowiekiem. Jest aktywny i nie boi się wyzwań. Znam go od wielu lat i nie często widziałam w stanie takiego poruszenia.
Do mojego biura trzeba wejść na drugie piętro. Zazwyczaj pokonywanie schodów nie sprawiało mojemu towarzyszowi kłopotu, ale tym razem wyraźnie się męczył. Miałam wrażenie, że intensywnie o czymś myślał. Jakby coś nie dawało mu spokoju. Wydawał się spięty. Jego spokojna twarz tym razem miała wyostrzone rysy. Nie rozmawialiśmy ze sobą. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam pana Adama do środka. Chciałam zaproponować coś do picia, ale nie zdążyłam. Pan Adam zaczął niemal natychmiast.
– Pani Ewo, potrzebuję nadziei i siły. Zupełnie je straciłem. Nie wierzę, że może mi się udać. Jestem przecież już niemłody a ciągle boję się jak zareagują inni na moje plany. Nie raz właśnie od tego uzależniałem ich realizację. Ale tym razem muszę i dam radę…