Blog

Nieoczekiwana wizyta

piątek, 8 czerwca 2018

Ania została koordynatorką projektu. I już na początku tygodnia dostała sygnały od koleżanek, że akurat środa będzie trudna. Karolina ma ważne spotkanie w pracy, nie może się wyrwać. Później biegnie a właściwie jedzie do domu, bo teściowa ma urodziny. Weronika znów dała się wkręcić w pracę po godzinach i nie wiadomo czy będzie z tego jakaś finansowa gratyfikacja, czy też nie. Z naciskiem, by się nie nastawiać na coś ekstra. Joanna nie może wyjść z domu i już. Powód poda później jak będą mogły porozmawiać twarzą w twarz. Nawet nie będzie możliwości przeprowadzenia konferencji na komunikatorze.

– Czy to jakaś epidemia? – zastanawiała się – przecież znam je od lat. Nie wykręcają się, jeśli im na czymś zależy a jestem przekonana, że zależy.

Zupełnie nie wiedziała co zrobić. Było późne poniedziałkowe popołudnie. Siedziała na balkonie i piła schłodzony koktajl truskawkowy. Wzięła do ręki zeszyt, w którym zamierzała notować zarówno osiągnięcia jak i to co nie wychodzi. I zapisała to, nad czym sama chce popracować. Dogadywać się z teściową i szefową. Nauczyć się słuchać, nie bać się opinii innych, krytyki, zdystansować się do siebie.

– A gdzie tu poczucie bezpieczeństwa? Jak z tego można wyprowadzić właśnie taki wniosek? – zastanawiała się- chociaż właściwie radząc sobie z obiema kobietami i im podobnymi będę się czuła pewniej i tym samym bezpieczniej. No tak!

Przez jeszcze jakiś czas zastanawiała się nad swoimi problemami, które zamierza poprzez znalezienie przepisu rozwiązać. Trochę się tym zmęczyła. Kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek.

– Kto to może być? – zastanawiała się, kiedy szła w kierunku drzwi. Otworzyła je i ujrzała swoją teściową.

– Ania, ja tylko na chwilę – powiedziała kobieta i weszła bez zaproszenia. – Co tam u was? Widzę, że jeszcze nie powiesiłaś w przedpokoju tego lustra ode mnie. Uważam, że to miejsce było najbardziej odpowiednie. Gdzie je masz? Od razu to zróbmy, po co czekać?

Nim Ania cokolwiek zdążyła odpowiedzieć teściowa energicznie zaczęła rozglądać się.

– Zbyszek zawiesi, może napijesz się kawy, albo koktajlu? – nieśmiało zapytała Ania.

– Oj! Zbyszek przecież tak ciężko pracuje, po co mu dokładać zajęć.

Anię coraz bardziej wypełniała złość i jednocześnie niemoc przeciwstawienia się. Miała wrażenie, że zacznie krzyczeć, albo nic nie powie. W końcu wpadła na pomysł, jak się wykręcić.

– Nie zajmujmy się tym teraz. Przepraszam, ale właśnie szykowałam się do wyjścia. Czy chcesz zostać sama i poczekać na Zbyszka? – powiedziała jednym tchem.

– Nie, jak go nie ma, to też pójdę. A co, idziesz do sklepu? Pójdę z tobą?

– Nie, jadę na drugi koniec miasta, muszę coś odebrać dla Zbyszka.

– To nalej mi tego koktajlu, wypiję a ty się wyszykujesz, bo chyba się przebierzesz?

Ania pośpiesznie nalała napełniła i podała szklankę, zamknęła balkonowe drzwi, schowała do sekretarzyka swój zeszyt z zapiskami i zamknęła na klucz.

Po wyjściu z domu panie pożegnały się a Ania co prędzej pojechała w przeciwnym kierunku niż matka jej męża.

Poprzedni wpis:
Wspólny mianownik

Powrót na stronę główną bloga