Blog

Spotkanie w Oblivion Cafe

poniedziałek, 4 maja 2015

– Muszę odnaleźć ją, bez względu na to co inni o tym sądzą. Inaczej nie zaznam spokoju – powiedział jednym tchem – nie mogę zapomnieć jej spojrzenia, tych rozmarzonych oczu i pięknego nostalgicznego uśmiechu.

– Panie Adamie, to brzmi naprawdę fascynująco. Rozbudził pan moją ciekawość. Bardzo proszę opowiedzieć całą historię od początku – poprosiłam.

– No tak – potwierdził i wziął kawałek czekolady.

Zamyślił się, jakby szukał początku opowieści, tego miejsca i tej chwili, które były u zarania. Uśmiechnął się, ale nie do mnie, raczej do swoich wspomnień. I rozpoczął.

– W ubiegłym miesiącu byłem we Wrocławiu. Wiosna dopiero zazieleniła liście, wiatr był jeszcze nieprzyjemny, słońce właśnie schowało się za chmury. Zaczynało się kolejne kwietniowe popołudnie. Nie znam dobrze Wrocławia, przemierzałem zaułki, kluczyłem, zastanawiałem się nad swoim życiem. Może to była melancholia a może zimny rozrachunek z przeszłością. W każdym razie sprowokowało to, że nie czułem się zbyt dobrze. Zagubiłem się zarówno we wspomnieniach i uliczkach. Nawet nie zauważyłem dokąd zaprowadziły mnie te rozmyślania. Zatrzymałem się i zobaczyłem, że jestem nieopodal kawiarni. Jej nazwa odpowiadała mojemu aktualnemu stanowi. Była to Oblivion Cafe. Bez namysłu wszedłem do środka. I niemal natychmiast zobaczyłem ją – przerwał na chwilę.

Sprawiał wrażenie jakby znów przebywał w tym urokliwym miejscu. Uśmiechał się. Zamyślił.

– Przy stoliku, przy oknie siedziała ona, w kobaltowej sukience, zamyślona. Miałem wrażenie, że chciała zatracić się w zapomnieniu, zupełnie jak ja. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Stałem i wpatrywałem się.

Następny wpis:
Kawa z nutką chili

Powrót na stronę główną bloga