Blog

Wagary

poniedziałek, 28 listopada 2016

Urlop – dumnie, ale  to był jeden dzień, ponieważ na więcej nie otrzymała zgody. W tym dniu wyszła z domu, jak na wagary. Nikomu nie powiedziała nic ani o urlopie, ani o swoich zamiarach. A raczej powiedziała, że wróci dopiero wieczorem i to późnym, ponieważ na coś do załatwienia.

Wyszła nie czekając na reakcje domowników.  Właściwie nie miała planu, postanowiła iść dokąd ją oczy poniosą. Tak po prostu, a kiedy poczuje się zupełnie zresetowana, odprężona i dotleniona, to pomyśli co ma dalej robić. Szła i obserwowała jak ludzie się śpieszą. Mamy odprowadzały dzieci do szkoły, mężczyzna trąbił w swoim samochodzie na kobietę za kierownicą, bo akurat robiła sobie makijaż i nie zauważyła zielonego światła. Ktoś ciągnął za sobą opasłą walizkę.

Nie zauważyła kiedy zatrzymała się na przystanku i wsiadła do nadjeżdżającego tramwaju. Zajęła wolne miejsce i zaczęła wpatrywać się w okno. Postanowiła pojechać na końcowy przystanek i powłóczyć się. Po półgodzinie Weronika wysiadła i uśmiechnęła się sama do siebie, ponieważ tramwaj przywiózł ją nad jezioro.

W pierwszej chwili się zawahała, czy wybrać się na spacer, bo dookoła jeziora jest las i jakoś obudziły się w niej lęki: no bo las, ona sama kobieta. Jednak zdziwiła się ile osób znalazło się w tej okolicy o tak wczesnej porze, to byli biegacze, ludzie spacerujący z psami, nordicwalkerzy.

Nabrała odwagi i skręciła w prawo. Okolica była nadzwyczaj urokliwa, przemierzając leśne ścieżki i spoglądała na spokojne jezioro, pływające kaczki, łabędzie. W niektórych miejscach byli wędkarze. Weronika już nie pamiętała, kiedy tak bardzo była zrelaksowana.

Nagle zadzwonił telefon. Poczuła się, jakby ją ktoś wyrwał ze snu, już chciała odebrać, ale powstrzymała się, nawet nie spojrzała kto dzwoni.

– Miałam być twarda – powiedziała sama do siebie. I kiedy skończył dzwonić najzwyczajniej go wyłączyła.

– Co się ze mną dzieje, nie poznaję siebie, nawet nie mam poczucia winy z tego powodu – mówiła dalej do siebie.

Cieszyła się przyrodą i ciszą. W końcu uznała, że czuje spokój.

Poprzedni wpis:
Kartka z zapiskami

Powrót na stronę główną bloga