Weronika
piątek, 4 listopada 2016
Weronika właśnie odczytała wiadomość i poczuła jak krew uderza jej do głowy. To już kolejny raz została postawiona przed faktem dokonanym przez swoją koleżankę, która bez konsultacji zostawiła jej do skończenia projekt. A w związku z tym będzie miała zajęte kolejne trzy tygodnie.
Jeszcze nie zdążyła się uspokoić, kiedy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się twarz uśmiechniętej teściowej. Weronika najchętniej nie odebrałaby telefonu, ale jeszcze bardziej nie lubiła się tłumaczyć, dlaczego nie odbiera.
– Halo – powiedziała.
– Weronika, kup mi chleb, najlepiej ze słonecznikiem. No to do zobaczenia – powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Weronika właśnie wychodziła z pracy, miła naprawdę serdecznie dość tego, że wiele osób z jej otoczenia wrzuca jej różne zadania, obowiązki, zwyczajnie się nią wysługuje. Nie znosiła także tego, że boi się zaprotestować. Najzwyczajniej brakuje jej odwagi. Dominuje w niej przekonanie, że nie wolno odmawiać, bo robią tak, wyłącznie egoiści. Czuje się jak wielbłąd, na którego załadowuje się ogromne ładunki, albo lokomotywa do której doczepiono dużo wagonów.
Wieczorem, kiedy już wszystko zrobiła, nalała czerwonego wina, włączyła radio i siedziała sącząc trunek. Tak mijał czas, wreszcie około północy poszła spać. Nazajutrz znów to samo, czyli zrobiła dzieciom śniadanie i wyprawiła do szkoły, posprzątała i wyszła do pracy. Kiedy przestąpiła próg biura, została wezwana do szefa w sprawie projektu. Okazało się, że na razie kto inny przejmie jej zadania a ona pojedzie do Świnoujścia, aby dopilnować tworzenia się nowego oddziału ich przedsiębiorstwa.
– Proszę być gotową do wyjazdu w poniedziałek, tu są potrzebne dokumenty. Dziękuję pani Weroniko.
– Na ile dni wyjeżdżam? – zapytała.
– Niedługo, na dwa, może trzy dni. Przepraszam panią, mam teraz pilną rozmowę. Do widzenia.