Z przygodą mi do twarzy
wtorek, 17 listopada 2015
Lubię co jakiś czas zrobić coś, co wprowadza zawirowanie w codzienne obowiązki, rytuały i plan. Czuję się wtedy zdecydowanie lepiej. Czasami jest to zmiana drogi, którą codziennie idę do biura, albo środka lokomocji. Innym razem bez względu na pogodę startuję w zawodach biegowych.
Zdarzyło mi się brać udział w biegu w Berlinie przy zaskakujących okolicznościach przyrody: oberwanie chmury, błyskawice, pioruny. Na starcie stanęło kilka tysięcy miłujących przygodę jak ja i… pobiegliśmy. Dotarłam do mety, w dobrym nastroju, świetnym towarzystwie i z niezłym czasem.
A teraz czuję, że zaczyna mnie intrygować pewna książka. Leży na półce i spogląda na mnie, jakby chciała mnie namówić, bym po nią sięgnęła i zaczytała się. Ale, ale… ona jest niezwykłych rozmiarów, to książka Jana Potockiego „Rękopis znaleziony w Saragossie”. Kiedyś oglądałam awanturniczy, trzygodzinny film oparty na tej powieści. Aż boję się pomyśleć, jak długo ją czytałabym.
Ciekawa jestem, jaką przygodę wymyśliłaś dla siebie? Czy wolisz coś mocniejszego, typu szybka jazda na rolkach, czy może taniec w świetle księżyca? A może wreszcie pójdziesz do spa? Albo zaczniesz się uczyć czegoś nowego. Masz naprawdę dużo możliwości.
Pewna pani zdecydowała się skończyć z uporządkowanym planem każdego dnia. Miała dość monotonii i przewidywalności. Najpierw zrobiła postanowienie, że inaczej spędzi najbliższy weekend.
– Od czegoś trzeba zacząć – mówiła do siebie – jak nie wyjdzie, to straty będą niewielkie. Od poniedziałku…